2024-05-18. Heilsberger Dreieck
2024-01-01. Nowy Rok 2024
2023-12-24. Zdrowych i spokojnych Świąt
2023-11-18. Przez Warmię i Prusy Górne
2023-07-29. Do „Wrót Warmii”
Nie była to trasa ułożona specjalnie pod miniaturową architekturę sakralną, a jednak z 60 km wyłoniła ponad 40 przydrożnych kapliczek i zapewne drugie tyle przydrożnych krzyży. Wycieczka ta może stanowić doskonały przykład wkomponowania tej architektury w krajobraz naturalny Warmii na różne sposoby. Podobnie jak ostatnio, trasa swój początek miała z miejscowości Biesal i wiodła do Olsztyna Zachodniego. Tym razem została naszkicowana nieco bardziej na północ, przez sąsiadującą z gminą Gietrzwałd, gminę Jonkowo.
Zaczęło się od małego problemu z biletem na rower, ale niewielkim kosztem udało się z niego wybrnąć i zakupić niezbędny dokument na przejazd. Zaczynam podobnie jak miesiąc temu, przez Tomaryny, ale stamtąd już bez powrotu do stacji w Biesalu. Dalszy ciąg trasy biegnie w kierunku sympatycznie brzmiących Tomarynek i dalej polami oraz lasem do miejscowości Woryty. Warmię bardzo mocno polubiły bociany i nie ma co się dziwić, skoro można tu jeszcze zauroczyć się polską wsią. W jednej z nich naliczyłem około dziesięciu gniazd.
Do Woryt wjeżdżam od strony południowej i we wsi skręcam na północ, do Rentyn. Jest to miejscowość wchodząca w skład obrębu Woryty, typowo wypoczynkowa, położona nad jeziorem Giłwa, tyle że do tego jeziora, za sprawą ustawionych przez właścicieli ośrodków tabliczek z zakazami- „teren prywatny”, dostęp jest bardzo utrudniony. Po drodze, w lesie mijam jedną przydrożną kapliczkę, w centrum Rentyn dwie.
W lesie można np. szukać grzybów, czy zbierać borówki, ale żeby w takim miejscu architektura sakralna? Tak jest na Warmii i to nie jedyne na trasie tak fascynujące połączenie drzew i cegieł.
Oprócz kapliczek, w Rentynach zachował się też XIX-wieczny, drewniany dom na kamiennej podmurówce. Z jednej strony jest zatem bajkowo, a z drugiej wypoczynkowo, a do jeziora publicznej drogi nie widać.
Wrzesina to kolejne miejsce na trasie i dojazd do wsi możliwy jest dwoma oznaczonymi szlakami. Nie pamiętam, którym kolorem szlaku jadę, ale jest to droga wydająca się bardziej przyjazna rowerzystom, przynajmniej pod względem nawierzchni.
Kościół z drewnianą wieżą, kilka kapliczek, cmentarz i drewniana wieża strażacka to elementy Wrzesiny zaznaczone na mojej mapie. Zabytkowy kościół otoczony jest murem, w który wtopiona jest kapliczka wsparta na czterech kolumnach.
Kościół zastaję otwarty, ale jedna z pań sprzątających nie za bardzo chce ze mną współpracować i na zdjęcia zgody nie może wydać. Nie zachęca również do wejścia głębiej, a raczej daje wyraźny sygnał, ze lepiej nie wchodzić. Jednocześnie kieruje na plebanię z informacją, że tam raczej zgodę otrzymam. Zerkam na interesujące wnętrze: trzy barokowe ołtarze- centralny i boczne, polichromowany strop oraz belkę tęczową z grupą Ukrzyżowania, po czym dziękuję za przekazane informacje, wychodzę, oglądam obiekt z zewnątrz i kieruję się w stronę cmentarza.
Na cmentarzu zachowało się sporo nagrobków z okresu XIX/XX w., a zwłaszcza żelazne, ażurowe krzyże. Pośrodku cmentarza, przy głównej alei stoi murowana kapliczka.
W tej części Warmii oprócz wyróżniających się kapliczek są też przydrożne krzyże i kto wie, czy nie jest ich więcej. Starsze, nowsze, wykonane z metalu lub drewna, na murowanych cokołach, które kryją często inicjały i datę. Im głębiej wjeżdżam w gminę Jonkowo, tym więcej krzyży. W Porbadach i okolicach coraz częściej zauważam przy nich wyeksponowane kamienie, a niektóre posiadają wyryte daty wskazujące rok 1889.
Coraz więcej pojawia się przydrożnych kapliczek z dzwonniczkami. Małe dzwonki umieszczone są w prześwitach na najwyższych kondygnacjach. Do nich zamontowany jest gruby sznur lub metalowy łańcuch. Czy dzwonki wzywają jeszcze mieszkańców wsi do nabożeństw, na mszę do oddalonych o kilka km kościołów lub informują o święcie? Dawniej tak było, ale dzwonki również alarmowały o zbliżającym się niebezpieczeństwie, np. pożarze. Podczas odbytych do tej pory wycieczek, dzwonienia z takiej kapliczki jeszcze nie słyszałem.
W Porbadach przyglądam się dwóm pięknie wkomponowanym w zabudowę kapliczkom i kieruję się nieco okrężną drogą do miejscowości Godki.
Ze względu na fakt, że czasu jest dużo, a km mało, w planie „B” było odbicie na zachód i zatoczenie koła przez miejscowości Stękiny, Wołowno i Bałąg. Na tym odcinku mijam 5 przydrożnych kapliczek i sporo krzyży z początku XX w.
Gmina Jonkowo stawia mocno na rowery, reklamując się w kilku miejscowościach swoimi trasami. Bardzo fajna sprawa, tylko niekiedy te drogi są jakby nierowerowe. Kamienisty szuter, piach i okropna tarka. Drogi w lasach piaszczyste i czasem trzeba sobie pospacerować z rowerem, zwłaszcza na wzniesieniach. Może to efekt suszy i zapewne przydałby się porządny deszcz. Przydałby się też rower ze wspomaganiem elektrycznym i szerokimi oponami, a o takim już od dłuższego czasu myślę. Fajnie jest sobie popatrzeć, jak na jednym z podjazdów mija mnie e-bike, a jego właściciel przebiera nogami, jakby jechał z górki. Na moje 10 przekręceń on robi jedno i przy tym osiąga dwa razy większą prędkość. Pocieszające jest to, że jadąc wolniej, zauważa się więcej.
Za Bałągiem spotykam rowerzystę z dwójką dzieci prowadzących rowery pod górkę. Pytają jak daleko do Bałąga i Wołowna oraz czy droga cały czas taka sama, czyli piaszczysta i tarkowata. Pocieszam ich, że jest nieco lepiej, ale do Wołowna asfaltu nie ujrzą. Mam ok. 1 km do miejscowości Godki, w której nie ma już takiego klimatu jak np. w Wołownie, czy Bałągu (wyłącznie nieutwardzone drogi). Jest tu za to więcej kapliczek i asfalt.
Podobnie jest w Węgajtach, tutaj mijam aż 6 kapliczek, różnorodnych- mniejszych i większych. Jedna z nich niepozorna i schowana w zieleni, ale zwraca szczególną uwagę, bo ze względu na niewielkie rozmiary wsparta jest dość pokaźnymi przyporami i stoi sobie daleko za zabudowaniami wsi.
Czas jakby szybciej zaczyna umykać i wkrada się lekka panika. Mam jeszcze przed sobą siedzibę gminy- Jonkowo, a tu do zwiedzenia jest kościół pw. św. św. Rocha i Jana Chrzciciela oraz kilka kapliczek. Drzwi kościoła otwarte, ale dalej kłódka na kracie. Wejście skierowane na nawę boczną, więc nawet nie widzę ołtarza głównego. Dostrzec można za to polichromie, dwa witraże w prawej nawie i ambonę. Liczne przebudowy i dobudowy spowodowały, że mamy tu chaotyczny zlepek różnych stylów, za czym nie przepadam.
Nie wiem kiedy upłynęła godzina od wjazdu do Jonkowa, ale wiem, że przede mną już tylko małe wioseczki z kapliczkami: Mątki, Kajny, Żurawno (obręb Wilimowo) i Redykajny. Na wypadek gdyby pojawił się większy problem z czasem, mam z tego miejsca opracowaną wersję skróconą. Nie zmieniam jednak planu i jadę przez wieś Mątki, w której mijam dwie kapliczki, a następnie przez Kajny- bardzo fajną miejscowość, bez drogi utwardzonej, z ciekawą zabudową i trzema kapliczkami: jedną w lesie i dwiema przy zabudowie.
Wyjeżdżając z Kajn ponownie na drodze mam piach i tarkę. Tym razem robi się gorąco, ale nie w powietrzu, a w czasie. Lasem miałem jechać jeszcze przez ładnych kilka km, więc znajduję inny, szybszy dojazd do Olsztyna Zachodniego. W pierwszej kolejności muszę jednak dojechać do Redykajn, ale na szczęście droga tu jest coraz lepsza. Mimo skrócenia szlaku, nic tak właściwie nie umyka, bo ostatni punkt zaznaczony na mapie to kapliczka w lesie, ale już na terenie Olsztyna.
W Olsztynie Zachodnim jestem na pół godziny przed odjazdem pociągu do Malborka, więc wykorzystując pozostały czas, w odległości ok. 800 m od dworca, odpoczywam nad Jeziorem Długim.